czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział II

Minęło kilka dni od kary, jaką wymierzył mi wuj za stłuczenie czarki. Nie chciałam by  ktokolwiek widział moje sińce, dlatego też nie wychodziłam ze swojego pokoju. Na całe szczęście znajdowały się tu osoby, którym moje istnienie nie było obojętne. Przez ten czas jedzenie i picie przynosiła mi Yukino – służąca w domu Asakurów. Zajmowała się szyciem ubrań, czasami pomagała w kuchni. (mimo, że ja również należałam do tej rodziny  – zostałam zredukowana do roli służby) Kiedyś pracowała  tutaj Oba-chan, która traktowała mnie jak własną wnuczkę. Pewnego razu próbowała bronić mnie przed wujem i za negowanie jego autorytetu, została zwolniona. Jakiś czas później zmarła. Nie dane mi było pojawić się na jej pogrzebie. W każdym razie, tylko dzięki dobroci Yukino, nie musiałam pokazywać się wszystkim. Jednak w końcu wróciłam do moich codziennych obowiązków i ponownie zwracano się do mnie „niezdarna Mizu-chan”. Pewnego marcowego ranka, gdy zamiatałam ganek – jak zwykle z resztą – zauważyłam postać. W prawdzie widywałam ją już wcześniej, ale dopiero teraz przyjrzałam się  dokładniej. Szybko do mnie dotarło, że jest duchem. Kobieta o długich, śnieżnobiałych włosach, sięgających jej aż do kolan, miała na sobie kimono, w kolorze tym samym, co jej włosy, było upiększone fiołkowymi ozdobami. „Pani duch” stała w bezruchu podziwiając drzewo sakury, które właśnie zakwitało. Raz po raz wyciągała dłoń ku gałęziom i jeszcze wnikliwiej przyglądała się kwitnącym kwiatom. Odłożyłam miotłę i podeszłam do niej.
-Chotto sumimasen. Dlaczego tu tak stoisz? - zapytałam z dozą nieśmiałości. Kobieta rozejrzała się, jakby kogoś szukała, dopiero potem skierowała swój wzrok ku mnie. Dzięki temu mogłam przyjrzeć się jej oczom. Były koloru szarego. Z tego co słyszałam, osoby o takiej barwie tęczówek lubią samotność i są w pewien sposób odizolowane od otaczającego ich świata. Tak na dobrą sprawę, gdy tylko spojrzałam jej w oczy, poczułam, jakbym ujrzała zupełnie inny wymiar. Po chwili ocknęłam się i zobaczyłam jak owa panna wskazuje na siebie.
-Ty mnie widzisz? – pytała zdziwiona.
-Może jesteś duchem, ale to miejsce, w którym mieszkają szamani, więc nie powinno być dla ciebie dziwnym, że śmiertelnicy cię widzą. – starałam się mówić takim tonem, by nie poczuła się urażona. Moją wypowiedź skomentowała pobłażliwym uśmiechem.
-Tu wcale nie o to chodzi.
-A o co?
-Wiesz to trochę skomplikowane.
-Więc wyjaśnij. – odpowiedziałam krótko.
-Ehh… - westchnęła – Więc może usiądziemy, a ja ci wszystko wyjaśnię, hm.?
-Jesteś duchem, nie musisz siadać.
-Ale za to ty możesz.
-Nie ma takiej potrzeby.
-Pewnie sprawiasz dużo kłopotu rodzicom. – powiedziała zrezygnowana.
-Rodziców nie mam, ale kłopoty sprawiam, owszem. – Gdy usłyszała moją wypowiedź, rozwarła delikatnie wargi, jakby chciała coś powiedzieć, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Wtedy usłyszałam wuja, który najwyraźniej szukał mnie. Wołał i pomrukiwał pod nosem na tyle głośno, że byłam w stanie usłyszeć o czym tak „mruczy”.
-Mizuki! MI-ZU-KI! Nigdy jej nie ma, gdy jest potrzebna. Niewdzięczna smarkula.
-Wybacz, muszę już iść- stwierdziłam, zrywając się do biegu.
-Poczekaj! Powiedz mi chociaż, jak masz na imię?
-Mizuki. A ty? – spytałam chwytając za miotłę.
-Hana. – gdy tylko usłyszałam jej odpowiedź, ruszyłam przed siebie.
Gdy tak biegłam, natknęłam się na Yuchiro.
-O, tu jesteś. Odłóż miotłę i chodź za mną. –  jak zwykle zwracał się do mnie oziębłym tonem z nutą pogardy. Zrobiłam tak,  jak kazał i ruszyłam za nim. Zaprowadził mnie do dużego pomieszczenia, w którym było mnóstwo zakurzonych rupieci.
-Że niby mam to posprzątać?
-Oczywiście.
-Całkiem sama?
-Jakieś ale? – zmierzył mnie wzrokiem i natychmiast wiedziałam, że nie powinnam wyrażać jakiegokolwiek sprzeciwu.
-Nie, skądże.
-Dobrze więc, pójdę już. – odszedł. Rozejrzałam się po wnętrzu tego miejsca. – Sprzątanie tego zajmie mi wieczność! – pomyślałam. Nie chciałam narazić się wujowi, dlatego też od razu zabrałam się do pracy. Zaczęłam od wyrzucenia całej zawartości tego pokoju, później kurzami i całą resztą. Porządkowanie tego zajęło mi całe dwa tygodnie. Po jakże ciężkiej pracy, byłam tak zmęczona, że każdego wieczoru natychmiast kładłam się spać. Gdy już skończyłam uprzątać to pomieszczenie, zaczęto jego gruntowny remont. Dzięki temu miałam chwilę odpoczynku. Dowiedziałam się też, że będę odpowiedzialna za utrzymywanie porządku w tym miejscu, gdy tylko zostanie wykończony. Nie wiedziałam dlaczego akurat mnie powierzono tę funkcję, bo na pierwszy rzut oka wydawało się, że  to lokum jest przygotowywane dla szczególnej osobistości. Kiedy wróciłam do „normalnego” porządku dnia, znów zamiatałam ganki, znajdujące się przy ogrodzie, w  którym wcześniej widziałam Hanę. Wieczorem, gdy wykonałam już wszystkie swoje obowiązki usiadłam na ganku przy ogrodzie. Po raz kolejny zobaczyłam Hanę, a widok był tak samo zdumiewający jak za pierwszym razem.
 -Ohayo! – mówiłam machając do niej ręką i uśmiechając się. Spojrzała na mnie i chwilę później znalazła się obok.
-Więc wyjaśnij.
-Co? – spojrzała na mnie pytająco.
-Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?
-Tak.
-Mówiłaś, że wyjaśnisz, dlaczego tylko ja cię widzę.
-Ahh.. No tak. Wiesz, to nie do końca tak. Widzieć może mnie każdy, jeżeli tego zechcę, jedynie osoby o wyjątkowej energii duchowej, są w stanie mnie zobaczyć.
-Co jest niby we mnie wyjątkowego? Nawet nie jestem szamanką.

-Nie trzeba być szamanem, wystarczy mieć czyste serce. To znaczy, że nigdy nie doznałaś uczucia nienawiści..
________________________________________
Tak więc drugi rozdział się pojawił. ;) Z góry przepraszam, jeśli pojawiły się jakieś literówki, czy błędy interpunkcyjne. Staram się to sprawdzać, ale każdemu się zdarzy coś przeoczyć. :D  Mam nadzieję, że opowiadanie się podoba. :)

środa, 18 grudnia 2013

Rozdział I

-Ałł! Puść! Proszę puść! To boli! – wrzeszczałam cały czas, gdy ten przeklęty Yuchiro chwycił mnie za włosy i ciągnął tak przez cały korytarz, co było niesamowitą rozrywką dla oglądających to gapiów.
-Zamknij się! Właśnie zniszczyłaś najcenniejszą porcelanę jaką mamy! Była przeznaczona specjalnie dla mistrza Hao! Jesteś bezużyteczna! Jak to możliwe, że tak wspaniali szamani jak Aika i Shin Asakura wydali na świat taką miernotę jak ty! Żadna z ciebie służąca, ani tym bardziej szamanka. Że też musimy cię tu trzymać. Gdyby to ode mnie zależało, już dawno zostałabyś stąd wyrzucona. W ogóle nie zasługujesz na nazwisko Asakura! – Znowu zaczął ten swój monolog, który słyszę przynajmniej raz dziennie. Jak ja go nienawidzę! Jednak mimo wszystko, to brat mojej mamy, nie mogę mu się sprzeciwić.
-Temu całemu Hao korona z głowy nie spadnie, jeśli jeden raz  napije się ze zwykłej czarki, prawda?
-Zamilcz! – ponownie podniósł głos, wymierzając mi siarczysty policzek. – Hao-sama to najwspanialszy Onmyoji, jakiego świat widział, dlatego też zasługuje na wszystko, co najlepsze.
-Mówisz tak tylko dlatego, że się go boisz. Boisz się, że jeśli mu się sprzeciwisz, zginiesz, bądź zostaniesz wygnany. To jedyny powód, dla którego tak go chwalisz, czyż nie? – miałam już dosyć chowania w sercu, tego co myślę, jednakże chwilę później gorzko żałowałam swoich słów.
-Jak śmiesz mówić do mnie takim tonem?! Powinnaś całować mnie po stopach za to, że jeszcze żyjesz! – cały czas mówił, czy też raczej krzyczał i uderzał… Nie patrzył gdzie, bił mnie po całym ciele. Leżałam tak zwinięta w kłębek, aby  otrzymać jak najmniejsze obrażenia. Nie miałam prawa się bronić, przynajmniej tak wtedy myślałam.. Każde jego uderzenie przepełnione było nienawiścią i pogardą do mnie. Przeklinał moje istnienie odkąd się urodziłam. Nienawidził mnie, bo to z mojej winy, jego ukochana siostra – Aika – odeszła z tego świata. Gdyby tylko nie zaszła w ciążę, gdybym ja się nie narodziła, wtedy z pewnością Aika by żyła. – To jego sposób myślenia. W pewnym sensie miał rację, ale i tak nienawidziłam go z całego serca. Gdy już skończył się na mnie wyżywać, ukląkł przede mną i zaczął płakać. To tylko potwierdzało, że myśli o mnie jak o kimś, kto zabił jego siostrę. Najzwyczajniej w świecie płakał z bezradności, wiedział, że nie może mnie zabić, jeśli nie zyska pozwolenia od wiadomej osoby – Hao. Jednakże, by uzyskać takowe pozwolenie, musiałby odpowiednio umotywować powód. A co niby miał powiedzieć Yuchiro? Że powinno się mnie zabić, za to, że się urodziłam? Że przez moje narodziny, zmarła jego siostra? Nie sądzę by osoba o zdrowych zmysłach zezwoliła na zabicie kogoś, z takich powodów, a ze wszystkich pochwał z cyklu „jaki to Hao-sama jest wspaniały” wyłaniał się obraz osoby wręcz świętej i tak perfekcyjnej, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś taki może istnieć. Wstałam, otarłam moją twarz z krwi i nie spoglądając nawet na niego, pobiegłam jak najszybciej do swojego pokoju, gdzie opatrzyłam rany i zmieniłam ubrania.

Bohaterowie

Ohayo ;)
Nie będę się rozpisywać zbytnio na ich temat, wszystko wyjdzie w opowiadaniu                             MIZUKI ASAKURA
Główna bohaterka, ma 12 lat.

Mizuki (20 lat)

HAO ASAKURA
Potężny Onmyoji, służy cesarzowi. (20 lat, później 28)

HANA
Duch, 1000 lat wcześniej była królową szamanów.

ASANOHA
Matka Hao, nie żyje.


Rozdział postaram się dodać jak najszybciej ;) Do zobaczenia :D