sobota, 22 lutego 2014

Rozdział VI

Do pokoju weszła jedna ze służących i ukłoniła się. Zdziwiło mnie to, ponieważ jeszcze nikt, nigdy nie wykonał takiego gestu w moją stronę. Powiedziała, że Hao czeka na mnie na zewnątrz. Spojrzałam na Yukino i poczułam ucisk w klatce piersiowej. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jednak jest tutaj ktoś, za kim będę tęsknić. Przytuliłam mocno Yukino, a po moim policzku spłynęła łza.
- Nie płacz, teraz będzie tylko lepiej, zobaczysz.. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnisz. – mówiła drżącym głosem, klepiąc mnie delikatnie po plecach.
- Nie zapomnę. Obiecuję. – odpowiedziałam odsuwając się od niej i wycierając łzy z policzków. Ruszyłam przed siebie. Na zewnątrz znajdowali się prawie wszyscy mieszkańcy domu, powód ich zebrania był oczywisty. Hao czekał na mnie, za nim znajdowała się lektyka, a tuż obok niej ludzie, którzy będą ją nieść. W stronę lektyki miejscowi szamani utorowali drogę. Wyglądała mniej więcej tak, jak ta, którą tworzyli, gdy Hao tutaj przybył. Przez dłuższą chwilę stałam zdezorientowana, spoglądając na zebrany tutaj lud. Po chwili spojrzałam na Hao. Ruchem ręki dał mi znak, abym do niego podeszła. Czułam się zawstydzona i szczerze mówiąc miałam ochotę zapaść się po ziemię. Nikt nigdy nie zwracał szczególnej uwagi na mnie, a teraz wszyscy swoje ślepia wlepiają w moją osobę. Z wiadomej przyczyny. Jak bardzo wpływowym człowiekiem jest Hao?  W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać co mnie czeka, gdy już stąd odejdę.  Gdy podeszłam do lektyki, Hao podał mi swoją dłoń  i razem wsiedliśmy. Chwilę później poczułam jak służba podnosi nas. Później odczuwałam już tylko lekkie kołysanie. Rozglądałam się po wnętrzu pomieszczenia, które było bardzo przyozdobione, jak na środek transportu. Po chwili wyjrzałam przez okno lekko się wychylając. Przyglądałam się niosącym nas. Cały czas czułam na sobie wzrok Hao. Bacznie obserwował moje zachowanie. Pewnie to wydało mu się dziwne.
- Wszystko w porządku? – zapytał zmartwionym tonem.
- Hai. Tylko dziwnie się z tym czuję, że ci panowie muszą nas nieść.
- Nic z tym nie zrobisz.  To ich praca. Ty też przecież miałaś swoje obowiązki. – „miałam”, jak to słowo pięknie zabrzmiało.. Nie tyle, że chciałabym się całe życie obijać, ale przynajmniej teraz, nikt nade mną nie będzie stał z „batem” pilnując, czy aby na pewno wykonuję swoje zadania w sposób właściwy.
- Może właśnie dlatego nieswojo się z tym czuję.
- Przyzwyczaisz się . – mówił patrząc na mnie kątem oka, twarz miał skierowaną w stronę okna, przy którym siedział. -  Mam do ciebie pytanie. Dlaczego zgodziłaś się ze mną pójść? Nie to, że tego nie chciałem, ale nie obiecywałem ci niczego, więc w zasadzie twoja decyzja nie ma żadnego konkretnego uzasadnienia. Pomijając, rzecz jasna, ucieczkę od Yuchiro-san’a. – słysząc to spuściłam na chwilę wzrok, po czym uniosłam go ku górze, by spojrzeć w oczy Hao.
- Skoro potrafisz czytać w myślach, sam sobie odpowiedz na to pytanie. – spojrzał na mnie, jakby zdziwiony, ale byłam w stanie dostrzec, że to marna próba aktorstwa. Od początku wiedział…
- Skąd wiesz, że posiadam taką umiejętność? –  i znowu..  Kolejne niepotrzebne pytanie, na które mógłby sam sobie odpowiedzieć. Dlaczego pyta? Ma mnie za idiotkę? A może to tylko pretekst do podtrzymania rozmowy?
- Czuję, gdy ktoś czyta mi w myślach.
- Sokka.. Więc nie myliłem się. Jesteś inna niż wszyscy. – spojrzałam na niego pytająco, a on kontynuował.
- Widzisz, nawet najlepsi szamani nie są w stanie wyczuć, gdy ktoś potrafi czytać w myślach. Umiejętność wyczucia czegoś takiego jest równie rzadka, co  talent samego odczytywania myśli. Dlatego nikt nie zdaje sobie sprawy z moich predyspozycji i wolałbym, żeby tak zostało. Mogę na ciebie liczyć? – spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Hai. Nikomu nie powiem, yakusoku.
- Bardzo mnie to cieszy.. – położył rękę na mojej głowie i pogłaskał mnie po niej. Siedzieliśmy tak przez dłuższą chwilę i dopiero teraz  zauważyłam, że na jego kolanach siedzi mały, biały kotek w czarne paski. Głaskał go przez cały czas. Wpatrywałam się w niego i w końcu on zerknął na mnie. Patrzył na mnie jakby chciał powiedzieć : „ Co się tak patrzysz? Kota nie widziałaś?”. Po tym jak już widziałam mnóstwo duchów, które miały najróżniejsze rozmiary i najrozmaitsze (czasami dziwne) kształty, mówiący kot wcale nie byłby zaskakującym zjawiskiem.
- Chcesz go pogłaskać? – Hao dostrzegł, że ja wraz z  kotkiem mierzymy się spojrzeniami.
- Hai. – wyciągnęłam rękę w stronę kota, a on przez chwilę patrzył na mnie jakby chciał sprawdzić, czy jestem godna zaufania.  Po czym wstał i z kolan Hao, przeszedł na moje.
- Kawaii! – powiedziałam cicho, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wygląda na to, że kot był zadowolony, bo niemiłosiernie głośno mruczał, ale nie przeszkadzało mi to. To tylko dodawało mu uroku.
- Ma na imię Matamune. – Hao wyprzedził mnie i odpowiedział na pytanie, które chciałam  zadać.
- Imię też ma śliczne. – stwierdziłam.- Chociaż trochę długie… Hm… będę cię nazywać „Ma-chan.” – skierowałam swój wzrok na Matamune, nie wyglądał na niezadowolonego, więc uznałam to za jego zgodę.
- Hmm.. apropos, jak do mnie będziesz się zwracać? – Hao spojrzał  na mnie pytająco.. Jest Onmyoji, więc powinnam się zwracać do niego z najwyższym szacunkiem. W zasadzie wcześniej się nad tym nie zastanawiałam…
- Wydaje mi się… - w moim głosie było wiele niepewności. Znajduję się w dość dziwnej sytuacji. Samo odejście z miejsca które niegdyś było moim „domem” sprawiło, że moje życie obróciło się o 180 stopni. Nie znałam dobrze Hao, więc nie wiedziałam na co mogę sobie „pozwolić”. – że najlepiej będzie zwracać się do ciebie Hao-sama.
-Wykluczone. – spojrzałam na niego zdziwiona. Każdy go tak nazywa, więc dlaczego - jak sam to ujął - jest to wykluczone?
- To bardzo oficjalny zwrot. – stwierdził. Zaczęłam się głowić „hmm.. Oczekuje ode mnie jakieś „ksywki”,  więc pewnie nie chce, by nasze relacje były „chłodne”.
- Mam! - wrzasnęłam entuzjastycznie, podnosząc wskazujący palec do góry, jakbym odkryła coś niesamowitego. – Skoro Matamune to Ma-chan, będę mówić na ciebie  Ha-chan.? – słysząc to Hao zaśmiał się głośno, po czym stwierdził.
- Hm.. niech ci będzie. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że „chan” dodaje się do żeńskich imion? -  słysząc jego pytanie, jakoś nabrałam pewności siebie. Może dlatego, że mnie zdenerwowało. Oburzyłam się i zmarszczyłam brwi.
- Ha-chan…. Czy uważasz, że jestem niepełnosprawna umysłowo? – zapytałam ze złością.
- Iie, skądże. Po prostu zastanawia mnie, dlaczego akurat „chan” . – mój grymas twarzy widocznie rozweselił Ha-chan’a, bo patrzył na mnie z niemałym rozbawieniem.
- Dlaczego? Bo tak po prostu brzmi o wiele ładniej..
- Yhm… rozumiem, rozumiem. – pokiwał twierdząco głową. Zebrałam trochę odwagi w sobie i zapytałam o coś, co mnie dręczyło od samego wyjazdu.
- Jak tam jest? No wiesz, tam gdzie mieszkasz.
- Tam, gdzie będziemy mieszkać. – poprawił mnie. – Nie powiem ci. Dowiesz się jak dotrzemy na miejsce.
*********
Siedzieliśmy przez długi czas w ciszy. Hao patrzył przez okno zamyślony. Ja z kolei wciąż miałam na  kolanach Matamune. Lektyka zatrzymała się. Czyżby? Tak, to na pewno to. Dotarliśmy na miejsce. Wysiadałam z lektyki, uważając na prezent od Ha-chan’a który miałam na sobie. Rozejrzałam się dookoła.  Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam monumentalną budowlę. Była podzielona na dwa skrzydła. Jedno z nich było nieco mniejsze.
- Sugoiii… - mruknęłam cicho.
- Podoba ci się? – spojrzał na mnie.
- ...
- To dopiero początek. – stwierdził. Ruszyłam za nim w stronę pałacu. Wewnątrz poruszaliśmy się po długich korytarzach w których było mnóstwo drzwi do innych pomieszczeń. Gdybym była tu sama, najprawdopodobniej już dawno bym się zgubiła. Znaleźliśmy się w sporych rozmiarów pokoju. – Ha-chan podszedł do mnie, przykucnął i ułożył swoje dłonie na moich ramionach.
- Mam ważną sprawę do załatwienia, zaczekasz tutaj? – zapytał patrząc mi w oczy. Twierdząco pokiwałam głową. Hao ujął moją twarz w swoje dłonie  i ucałował  czoło. Sama siebie nie widziałam, ale poczułam uderzającą falę gorąca i wiedziałam, że  zalałam się rumieńcem. Uwalniając się z objęć Hao spuściłam głowę w dół. Ha-chan wstał i wyszedł a ja pozostałam sama  z moimi myślami. Myślałam nad tym, dlaczego tak zareagowałam i doszłam do wniosku, że nikt od dawna nie okazał mi tyle życzliwości, co on. I mimo, że znałam go jedynie kilka dni, poczułam, że stanie się bliską mi osobą. Po moich przemyśleniach zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Jeśli chodzi o umeblowanie, to znajdowało się tam tylko jedno krzesło. Nie miałam pojęcia do czego może służyć pomieszczenie w którym jest  jeden mebel, a na ścianach wisi mnóstwo obrazów. Każdy z nich przedstawiał wcześniejszych władców Japonii.. Obok  wizerunku każdego z tych władców  widniały portrety, które przedstawiały najwyższych doradców cesarzy, czyli Onmyoji. Jeden z nich przedstawiał podobiznę wiadomej osoby. Hao nie było na tyle długo, abym mogła się przyjrzeć wszystkim malowidłom na raz i każdemu z osobna. Powoli zaczynałam się nudzić, gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi, spojrzałam w nadziei, że to nie kto inny jak Hao, ale niestety spotkało mnie rozczarowanie. Do pokoju wszedł bardzo schludnie i elegancko ubrany mężczyzna.
- Mizuki-sama, niestety, sprawa, którą zajmuje się Hao-sama nieco się przedłuży, tak więc poprosił mnie, abym się tobą zajął.
- Mizuki-sama? – szepnęłam cicho sama do siebie.
- Proszę? – pytał wskazując mi drogę do wyjścia.
- Iie, nani-mo. – powiedziałam i  ruszyłam przed siebie. Człowiek ten nie budził jakiś podejrzliwości, więc nawet się nie zastanawiając poszłam z nim. Szliśmy długim korytarzem w ciszy. Słychać było jedynie stukot kroków. Spoglądałam na niego raz po raz..  Jego twarz miała poważny wyraz, ale wydawał się być osobą o przyjaznym usposobieniu.
- Coś nie tak, Mizuki-sama? – zapytał widząc, że zerkam na niego.
- Mizuki wystarczy. – odpowiedziałam spokojnie.
- Jeśli sobie panienka tego życzy. – posłał delikatny uśmiech w moją stronę.
-  Gdzie teraz idziemy?
- Do mniejszego skrzydła. Należy ono do Hao-sama’y, tam od dzisiaj będziesz mieszkać.  Ściślej rzecz ujmując, zmierzamy do sypialni Asakura-sama.
- Sypialni? – zdziwiłam się.
- Tak. Widzi panienka, Hao-sama  wydał polecenie, aby panienkę tam zaprowadzić.
- Już mówiłam, Mizuki wystarczy. – upomniałam go. Uśmiechnął się przepraszająco.

- Przepraszam, bardzo ciężko jest mi się przestawić na zwracanie do panienki po prostu „Mizuki”. Postaram się. – nic nie odpowiedziałam. Gdy doszliśmy do drzwi, które prowadziły do sypialni, mężczyzna otworzył je ruchem ręki i poprosił bym tam weszła. Tak na dobrą sprawę, nie wiedziałam jak on ma na imię… I nie zdążyłam o to zapytać,  bo owy „pan”  odszedł bez słowa. Jak się odwróciłam w stronę wejścia, jego już nie było. Drzwi zostawił lekko uchylone. Stwierdziłam, że jest jakiś powód ku temu, by tak je pozostawiać, więc nie domykałam ich.
____________________________
Kolejny rozdział za nami. ;D  Mam nadzieję, że komukolwiek się to podoba...  Nw dlaczego ale wydaje się, że z tą notką jest coś nie tak ;D Ale to pozostawię do oceny czytelników. Do zobaczenia ;D ;* Ps. Dodałam zakładkę "spam", więc jeżeli ktoś chciałby się "zareklamować" bądź poinformować mnie o nowej notce, to tam ^^.

4 komentarze:

  1. Ha! Pierwsza! :D
    Fajny rozdział. Chciałabym wiedzieć, czy będzie coś więcej między Mizuki-sama i Ha-chan. :3

    Na moim blogu pojawił się nowy post.
    http://racleer.blog.onet.pl/
    / Lady J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem tak...
    Rozdział ciekawy, nawet bardzo. Tylko dość ciężko czytało mi się tą notkę, przez zdania tego typu: " Słychać było jedynie stukot kroków." Jednak pomimo błędów, rozdział mi się podobał i czekam na następny ! ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Notka bardzo fajna. Wszystko z notką jak najbardziej w porządku :D
    Z niecierpliwością czekam na następną. Tak przy okazji zapraszam do siebie na nowy rozdział :) https://jedenkrok-sasusaku.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh w końcu mogłam przeczytać owy rozdział i mogę powiedzieć że nie żałowałam nie mogę się doczekać siągu dalszego. Więc życzę ci weny

    OdpowiedzUsuń