poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział VII

Rozpoczęłam moją „wycieczkę” po miejscu, w którym Ha-chan miał w zwyczaju odpoczywać. Pokój był przestrzenny, jego umeblowanie pozostawiało wiele do życzenia. Skoro jest ważną osobą, mającą względy u samego cesarza, dlaczego jego pokój jest tak skromny? Doszłam do wniosku, że wynika to z osobistych preferencji Hao. Na tle pałacowych komnat, to pomieszczenie naprawdę nie było niczym szczególnym (mogę to stwierdzić, nawet jeśli nie widziałam zbyt wiele). Zwykły futon, jakiś stoliczek przy nim i stos książek ułożonych na regale stojącym przy oknie. Taki „luksus” miałam nawet ja, mieszkając w Izumo* Jedyne, co wyglądało na wyjątkowo „cenne” to portret pewnej kobiety. Wisiał on na ścianie, tuż nad łóżkiem. Była ubrana w biało-fioletowe kimono, upiększone roślinnymi ozdobami, koloru złotego.  Talia opasana pomarańczowym obi. Owa niewiasta z pewnością była nieprzeciętnej urody. Szczególną uwagę przyciągało jej spojrzenie, które wręcz hipnotyzowało swoją głębią i nie pozwalało odwrócić wzroku od  portretu. Blond włosy opadały delikatnie na ramiona, niczym złota wstęga.. Zachwycałam się jej wdziękiem i nagle doznałam olśnienia.. Co prawda z dość sporym opóźnieniem, ale lepiej późno, niż wcale. Dokładnie przeanalizowałam, ze wszystkimi szczegółami jej ubiór. Spojrzałam na swój.. Znowu na jej… Powtarzałam tę samą czynność kilka razy. Nasze kimona… Są takie same.. Ale, właśnie, to „ale”… Ona wygląda w nim 100 razy lepiej, niż ja. Ten tok myślenia wywołał u mnie kompleks niższości wobec pani z obrazu. Zaczęłam główkować, dlaczego Hao podarował mi dokładnie taki sam strój, jaki ma na sobie osoba z malowidła. Ta kobieta, musi być ważną osobą. Ale dlaczego..? Patrzyłam cały czas na obraz, bo w zasadzie nie było tutaj nic lepszego do roboty. Prawdę mówiąc, czułam się trochę nieswojo. Nawet zastanawiałam się nad tym, czy mogę usiąść, czy też nie. Ostatecznie tego nie zrobiłam. Po chwili usłyszałam dźwięk rozsuwających się drzwi. Obróciłam się i spojrzałam na wejście. To Ha-chan. W końcu. Podszedł do mnie i ułożył swoją dłoń na mojej głowie. Wychodzi na to, że bardzo lubi wykonywać ten gest. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie. To miłe, gdy się czuje, że jest na tym świecie ktoś, komu nie jesteś kompletnie obojętny. Ten gest tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że mogę mu ufać.
- To moja mama. – spojrzałam na niego. Przez chwilę się wahałam, ale w końcu zadałam mu pytanie.
- Gdzie ona jest? – posmutniał.
- Odeszła z tego świata. – słyszałam, jak bezskutecznie próbuje ukryć drżenie w swoim głosie. Żałowałam, że o cokolwiek pytałam. Sprawiłam mu tym ból. Chciałam coś powiedzieć, pocieszyć go, ale kompletnie nie wiedziałam jak. Do pokoju wszedł mężczyzna, który  mnie tu przyprowadził.
- Hao-sama. Pokój dla panienki gotowy. – stwierdził, grzecznie się kłaniając.
- Pójdziesz z Akashi-san’em, dobrze? – spojrzał na mnie już z nieco pogodniejszym wyrazem twarzy. Aha! Więc to tak się nazywa. – pomyślałam.
- Hai. – odpowiedziałam i posłusznie ruszyłam za Akashi-san’em. Ta „podróż” nie była długa, bo pokój znajdował się niedaleko sypialni Hao. Jego wnętrze było jednak zupełnie inne. Przede wszystkim, było w nim o wiele więcej mebli. Duży futon, na którym z łatwością zmieściłyby się przynajmniej 3 osoby, a obok niego stoliczek nocny po prawej i lewej stronie. Kilka regałów z prawej strony okna i ani jednej książki na nich. Prawdopodobnie to ja miałam być osobą, która je zapełni. Do tego po prawej stronie od drzwi stało biurko. Świadczyło to o tym, że pewnie rozpocznę edukację. Podziękowałam Akashi-san’owi, że mnie odprowadził, po czym on odwrócił się i wyszedł. Chodziłam po pokoju, przyglądając się każdemu detalowi. Opuszkami palców musnęłam pościel, znajdującą się na tatami. Niby pokój należał już do mnie, ale czułam się niepewnie dotykając czegokolwiek  w nim. Chwilę później, gościłam  w „moim” pokoju Hao. Usiadł na łóżku, na którym i ja odważyłam się usadowić swoje cztery litery.
- I jak? – zapytał.
- To chyba zbędne pytanie. – odpowiedziałam gładząc pościel.
- Więc nie pozostało mi nic innego, jak powiedzieć ci rzecz oczywistą. – Czuj się jak u siebie. W zasadzie, jesteś u siebie. W każdym razie, dziś odpocznij, zrelaksuj się i spróbuj się przyzwyczaić do zaistniałej sytuacji. O twoich zajęciach porozmawiamy jutro.
- Zajęciach?
- Nie sądzisz chyba, że pozwolę ci tylko siedzieć w tym pokoju, hmm? – uśmiechnął się tajemniczo. Słysząc o „zajęciach” przeszły mnie ciarki. To słowo kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z byciem popychadłem, którym wszyscy pomiatają. Nie chciałam do tego wracać, tym bardziej, że od wyjazdu z Izumo nabrałam przekonania, że już nigdy więcej nie zaznam tego typu upokorzeń. Nie wiedziałam, co myśleć o słowach Hao. W końcu nie sprecyzował, co będę robić.
- Muszę już iść. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać. Jakby mnie nie było, zawsze możesz zwrócić się do  Akashi-san’a. Otworzyły się drzwi, a w nich pojawił się nie kto inny jak sam Akashi.
- W zasadzie… To mam jedną prośbę. – odezwałam się, gdy Hao zbierał się do wyjścia.
- Tak? – oboje spojrzeli na mnie pytająco.
- Czy mogłabym dostać jakieś normalne ubrania? – zapytałam niepewnie – Oczywiście, jeśli to nie problem. – dodałam szybko. Ha-chan spojrzał na mnie i zrezygnowany głośno wypuścił powietrze. Widocznie wolałby, abym chodziła „pięknie ubrana” cały czas.
- Akashi-san, mógłbyś zabrać Mizuki do krawcowej? Powiedz jej, że ma uszyć ubranie, jakie sobie zażyczy.
- Oczywiście. – wszyscy wyszliśmy z mojego pokoju i powędrowaliśmy w przeciwne strony. Gdy dotarliśmy w wyznaczone miejsce, miałam okazję poznać 3 „szwaczki” w podeszłym wieku, o dość  zakręconym usposobieniu. Mimo ich wieku, wciąż poruszały się bardzo żwawo.  Prawdopodobnie przyszliśmy nie w porę, bo ciągle krzątały się po pomieszczeniu. Jedna coś szyła, druga biegała w kółko, jakby bez celu.
-  Akashi-san.. Może przyjdziemy później? – szepnęłam. Widocznie mój „szept” był zbyt głośny i starsze panie usłyszały go. Natychmiast przerwały swoje zajęcia i podeszły do nas. Spojrzałam na nie i grzecznie ukłoniłam się w milczeniu. Akashi-san przywitał się z nimi. Opowiedział im o tym jak tu trafiłam i wyjaśnił  powód  naszej wizyty. Gdy tylko usłyszały wszystko, na ich ustach niemalże w tym samym  czasie, pojawił się szeroki uśmiech. Przemknęło mi nawet przez myśl pytanie, czy może tego nie ćwiczyły…
- Ale śliczna dziewczynka. – zaczęły się „zachwycać”. Jedna z kobiet zaczęła dokładnie  „macać”  moją talię, a  potem mierzyć każdą część mojego ciała.
- Oj, oj… Jesteś młodziutka, ale już teraz widać, że będziesz miała bardzo kobiece kształty. Zobaczysz! Chłopcy będą się w kolejkach ustawiać! – zawstydziłam się. Kobiece kształty? Chłopcy? To tak bardzo niezręczne tematy, a ona wypowiada się o tym tak swobodnie.. Nie wspominając o tym, że mam dopiero 12 lat… No i .. Akashi-san tu jest. Gdy już zmierzyły każdy centymetr mojego ciała, jedna dawała wytyczne, a druga  rzetelnie wszystko zapisywała. Mówiły coś o tym, że już mają wizję na piękny strój dla mnie. Przerwałam im ich zajęcie i grzecznie wyjaśniłam jakiego stroju sobie życzę. Kobiety spojrzały po sobie, jakby zawiedzione tym, że nie będą mogły wykazać się przy uszyciu tak zwyczajnego stroju. Później wróciłam do swojego pokoju. Akashi-san był na tyle miły, by mnie odprowadzić. Kilka godzin później, trzy komplety moich ubrań, znajdowały się już w mojej sypialni.
***************
Następnego ranka wstałam i udałam się w stronę łazienki. Jakiś czas później, do mojego pokoju przyniesiono śniadanie. Akashi-san poinformował mnie, że tylko dzisiaj będę jeść tutaj. Wychodzi na to, że będzie moim opiekunem, w chwilach, gdy Ha-chan będzie zajęty.  A propos opiekuna to… Hana zachowywała się bardzo dziwnie, odkąd tu przybyliśmy. Nie wiele mówi, w ogóle się nie uśmiecha (w Izumo, robiła to bardzo często) i chodzi zamyślona. Do wszystkiego podchodzi z bardzo dużym dystansem.. Może tęskni za Izumo? Albo coś innego ją trapi… Próbowałam to wydobyć z niej kilkakrotnie, ale każda z moich prób kończyła się fiaskiem. Słyszałam tylko krótkie odpowiedzi typu „Wszystko ok.”, „ To nic takiego”, „ Zdaje ci się”. Dałam za wygraną i przestałam o cokolwiek pytać. Jeśli będzie chciała, lub miała taką potrzebę, po prostu mi o tym powie. Jestem tego pewna.
    Potem przyszła pora na ponowne spotkanie z Hao. Dotarłam do ogrodu sporych rozmiarów. W jego centrum znajdował się niewielki staw. Wszędzie rosła barwna szata roślinna – typowy japoński ogród. Pod jednym z drzew - najbardziej wyróżniającym się w całym ogrodzie – Stała ławka, na której Hao już siedział. Przywitałam się i zajęłam miejsce obok niego. Bez owijania w bawełnę zaczęłam:
- Więc czym będę się zajmować? Tak najbardziej, to chyba lubię zamiatać. – stwierdziłam, z góry zakładając, że ponownie mam być jedną ze służących..
- Zamiatanie? Co? – spojrzał na mnie, jakbym mówiła w jakimś niezrozumiałym języku, po czym zaśmiał się.
- Naprawdę pomyślałaś, że zabrałem cię ze sobą, byś była służącą? – mówił wciąż się śmiejąc.
- Wczoraj wspominałeś coś o moich zajęciach więc.. więc nic innego nie przyszło mi do głowy. Nie mam żadnych talentów, ani umiejętności. – no pięknie, zrobiłam z siebie idiotkę..
- Zakładając, że faktycznie niczego nie potrafisz - choć jestem pewien, że to nieprawda - to i tak nie jest problemem, bo przecież wszystkiego się można nauczyć, prawda? Mówiąc o twoich zajęciach, miałem na myśli trening.
- Trening?
- Tak. Zostaniesz szamanką. Widzę, że partnerkę  znalazłaś, więc pozostaje już tylko kwestia nabycia odpowiednich umiejętności. Nie zrozum mnie źle, powiedziałem „tylko”, ale to wcale nie oznacza, że będzie to łatwe i przyjemne. – słuchałam go uważnie i przytakiwałam głową. Chwila..
- Co? – spojrzałam na niego pytająco. „Partnerkę znalazłaś”. Czyli, że widzi Hanę? – Od kiedy..?
- Od samego początku. Rozumiem dlaczego cię to może dziwić, ale przecież Hana sama ci powiedziała „ szamani o wyjątkowej energii duchowej”. Chodzi tu również o siłę tej energii. Nie zrozum tego, jako brak pokory z mojej strony, ale moje furyoku nie jest na niskim, czy też przeciętnym poziomie..
- Wiem, wiem. – próbowałam to wszystko ogarnąć... No tak, przecież czytał mi w myślach. Wszystko jasne.
- Więc… - mówił przeciągając. – może przedstawisz mnie swojej przyjaciółce?
- Ha-chan, to jest Hana. Hana, To jest Ha-chan.
- Miło mi. – Hao uśmiechnął się do niej. Moja przyjaciółka tyko patrzyła na niego złowrogim spojrzeniem w milczeniu. Czy to jego osoba jest powodem takiego zachowania? Co się z nią dzieje? Zastanawiałam się. Po dłuższej chwili, widząc, że Hana nie pali się do rozmowy, Hao ponownie zwrócił się do mnie.
- Dziś niestety nie będę mógł poświęcić ci zbyt wiele czasu. Zaraz muszę się udać w pewne miejsce, dlatego zaczniemy lekcje od jutra. Zanim odejdę, chciałbym ci coś pokazać. - Dotarliśmy do miejsca, za których drzwiami znajdowała się biblioteka.  W całym moim życiu, nie widziałam tylu książek! Z zachwytem rozglądałam się po wnętrzu pomieszczenia.
- Tutaj znajdują się wszelkie informacje dotyczące szamanów, ich mocy, a także wszystkiego, czego będziesz musiała się nauczyć. Daję ci wolną rękę. Możesz korzystać ze wszystkich materiałów, poza jedną księgą, jasne?
- Hai. – odpowiedziałam krótko, a Hao wskazał na książkę. Znajdowała się w centrum biblioteki i była umieszczona w sporych rozmiarów szklanej gablocie. Na okładce  namalowany był biały pentagram. Książka wyglądała na całkiem starą, chociaż taka nie była. Słyszałam o niej i wiem, że to Hao ją napisał, więc… Tak właściwie, to ile on ma lat? W mojej głowie zrodziło się kolejne pytanie, na które zapragnęłam uzyskać odpowiedź.
- Zostawię cię tutaj. Wiesz jak wrócić do swojego pokoju. -  Hao jednym ruchem odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia. Chcąc uzyskać odpowiedź na dręczące mnie od kilku sekund pytanie, ruszyłam za nim i gdy już go dogoniłam, chwyciłam za rękaw kimona.
- Matte yo.*
- Nani?* - spojrzałam w jego ciemne oczy i natychmiast spuściłam wzrok. Ledwie słyszalnym głosem powiedziałam:
- Ile masz lat? – poczułam, że robią mi się wypieki na policzkach. Było mi głupio pytać go o cokolwiek. Jeszcze gorzej czułam się, gdy pytałam o coś, co jest związane z jego osobą. Nie wiem dlaczego. Sama tego nie pojmuję. Nagle poczułam, jak Hao delikatnym ruchem ręki „strzepuje” moją dłoń, ze swojego rękawa. Przykucnął, palcem wskazującym uniósł mój podbródek, tym samym zmuszając mnie, bym na niego spojrzała.
- Czy moje spojrzenie jest aż tak straszne? – zapytał i nie czekając na odpowiedź kontynuował.
- Jeśli już zadajesz pytanie, patrz na mnie. Nie rozumiem, czemu się tak wstydzisz, przecież mój wiek nie jest jakąś tajemnicą. Poza tym, śmiało możesz pytać mnie o wszystko. Jeśli pytanie będzie w jakiś sposób niewygodne dla mnie, po prostu na nie nie odpowiem. Zapytać zawsze możesz. Wracając do mojego wieku. Mam 20 lat. – uśmiechnął się, wstał i ruszył ku wyjściu. Drzwi się zamknęły, a ja z Haną zostałyśmy same w bibliotece. Rozglądałam się i szukałam książek, które mogłyby mnie zainteresować. Wybrałam kilka i wraz z nimi wróciłam do swojego pokoju. Pochłonięta lekturą, nie zwracałam na nic uwagi. Moje zajęcie przerwała Hana.
- Mizuki.
-Hmm.? – miała bardzo poważny wyraz twarzy, od dłuższego czasu zauważyć można było, że intensywnie nad czymś myślała.

- Ten Hao… Czy uważasz, że jest dobrym człowiekiem?
_______________________________
No więc w końcu jest kolejny rozdział xD Tutaj małe tłumaczenia jap. zwrotów, bo KTOŚ (czyt. Shiro Hebi) nie ogarnia japońskiego... 
Izumo – miejscowość w której mieszkała Mizuki
Matte yo – zaczekaj
Nani – co
futon - takie japońskie łóżko ;D link No to tyle, życzę miłego czytania ;P